czwartek, 21 lutego 2013

Sen (część 2)

Witam! Czas na dodanie kolejnego fragmentu opowiadania "Sen"! Ostrzegę Was od razu, że zapowiada się na jeszcze wiele części... Mam nadzieję, że się Wam spodoba! Życzę wciągającej lektury. ;)



                W domu powitały mnie radosne skoki Ledy, mojego cocker spaniela. Pogłaskałam ją, odłożyłam torbę i po chwili już, z psem na smyczy, wyszłam na spacer. Pierwszy raz od dawna cieszył mnie ten obowiązek, na mroźnym powietrzu, w ciszy lepiej się myślało. Niby postanowiłam zapomnieć o całym incydencie, jednak na razie nie potrafiłam. Sięgnęłam więc po telefon, włączyłam Internet i wpisałam jego dane. Ku mojemu zaskoczeniu, faktycznie musiał być całkiem sławny, „Ciocia Wikipedia” momentalnie znalazła go w swojej bazie. Najchętniej przeczytałabym wszystko, co było tam napisane na jego temat, powstrzymałam się jednak, uznając, że imię i nazwisko, wraz ze zdjęciem są wystarczającym dowodem. Wyłączyłam szybko, zanim ciekawość zwyciężyła. Niedługo potem wróciłam do domu, nałożyłam sobie obiad i pędem ruszyłam do komputera. Niby dawno już wyzbyłam się tego zwyczaju, jednak teraz miałam pilną potrzebę uciec do świata własnej wyobraźni. Czy było coś lepszego na zmartwienia z tego świata? Nic, no właśnie. Tak więc odpłynęłam, nie zważając na zadania domowe i inne duperele. Następnego dnia miałam na jedenastą, więc uznałam, że zdążę zrobić co trzeba wtedy. Teraz musiałam uwolnić się od samej siebie i zrobiłam to, tworząc przy okazji następne kilkanaście stron mojej powieści, a dokładniej trzeciego jej tomu. Tak minęła mi reszta dnia. Dopiero przed północą oderwałam się od tekstu, umyłam i poszłam spać. Sen jednak nie był litościwy… Najpierw długo nie chciał przyjść, zmuszając mnie do odganiania myśli o zaskakującym pocałunku, a gdy wreszcie nadszedł, sprawił że przeżywałam go jeszcze kilkukrotnie. Tak, całą noc śniłam o Arturze i jego ustach…
                Gdy rano zadzwonił budzik błyskawicznie wyskoczyłam z łóżka, wdzięczna za wyrwanie mnie z niepokojących objęć. Szybko odgoniłam ze swoich myśli chłopaka, a zimny prysznic przywrócił mi trzeźwość umysłu. Było wpół do ósmej, siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Zaraz po nim planowałam usiąść do lekcji, jednak niespodziewany dzwonek do drzwi zmusił mnie do zmienienia planów. Otworzyłam i stanęłam jak wryta. Kurier trzymał olbrzymi bukiet czerwonych róż!
- Dzień dobry. Pani Kordelia Leniba?
- Tak, to ja… - wymamrotałam, jeszcze bardziej zaskoczona. Czemu pytał akurat o mnie?
- Proszę bardzo, kwiaty są dla pani – poinformował z uśmiechem, po czym wręczył mi ciężki bukiet.
- Dla mnie? – wyjąkałam – od kogo?
- W kwiatach jest bilecik. Myślę, że wszystko wyjaśni. Miłego dnia! – I wyszedł, zostawiając mnie w głębokim szoku, nie zdolną powiedzieć nic więcej. Zamknęłam za nim drzwi i pędzona ciekawością, szybkim krokiem ruszyłam do pokoju. Położyłam roślinki na stole i między ich liśćmi wygrzebałam niewielką kopertkę. W środku, na łososiowej, złożonej kartce napisane było: „Tyle róż czerwonych, ile myśli Tobie poświęconych”. Czując jeszcze większe zdezorientowanie, szybko przeliczyłam kwiaty. Było ich piętnaście. Tyle, ile godzin upłynęło od spotkania Artura. Ale wydawało mi się nie możliwe, by kwiaty były od niego. Niby jak? Nawet nie podałam mu nazwiska, a co dopiero adresu! Niestety, nie przychodził mi do głowy nikt inny…
- Kordi? Kto to był? – rozległo się pytanie dziadka, wychodzącego właśnie ze swojego pokoju.
- Przesyłka. – odparłam. Dziadek wszedł do pokoju i stanął jak wryty.
- Co to za kwiaty? – zapytał wreszcie.
- Róże. – mruknęłam tylko, niezbyt świadoma idiotyzmu swej odpowiedzi.
- To widzę. Dla ciebie? Od kogo?
- Tak, dla mnie… Nie jestem pewna, od kogo… Chyba od kolegi.
- Kolegi? Ten kolega chyba nie chce być tylko kolegą… - wymamrotał dziadek, kręcąc głową i wychodząc z pokoju. Zamyślona pozwoliłam, by bilecik wypadł mi z ręki i opadł na stół. Jednak w locie odwrócił się. Dopiero teraz zauważyłam, że na drugiej stronie też było coś napisane: „Urocza Złośnico, czy sprawisz mi tą przyjemność i spotkasz się dziś ze mną, o godzinie 17.30 pod Kopernikiem? Pełen nadziei, Artur”. – By przetworzyć i zrozumieć treść tej wiadomości musiałam przeczytać ją kilka, jeśli nie kilkanaście, razy.
                Wreszcie, po upływie długich dziesięciu minut, pełnych domysłów i rozważań, uświadomiłam sobie, że muszę wrócić do rzeczywistości, w której już byłam spóźniona do szkoły. Pośpiesznie wygrzebałam z szafy największy wazon mamy, napełniłam go wodą i wraz z kwiatami postawiłam na swoim biurku. Po krótkim namyśle odłożyłam też bilecik, który w pierwszym odruchu schowałam do kieszeni. Wiedziałam, że jeśli go wezmę, będę miała jeszcze mniejszą szanse na to, że skupię się na zajęciach w szkole. Mimo to, całą drogę rozmyślałam. Czy powinnam pójść? Bałam się. A może z jego strony był to tylko jakiś głupi i dość drogi żart? Nie umiałam znaleźć innego powodu, dla którego chciałby wysłać mi kwiaty i umówić się na spotkanie. Jednak była jedna sytuacja w naszej znajomości, której nie rozumiałam. Czemu mnie pocałował? Czemu odwzajemniłam pocałunek?
                - Miło, że zaszczyciłaś na lekcję, Kordelio, ale może łaskawie byłabyś na niej obecna nie tylko ciałem? – skarciła mnie nauczycielka. Rozejrzałam się zaskoczona. Byłam tak zamyślona, że nie zorientowałam się nawet, kiedy dotarłam do szkoły i weszłam na lekcję.
- Przepraszam bardzo, już się skupiam – wymamrotałam, usilnie wypychając chłopaka ze swoich myśli.
                Nareszcie skończyłam lekcje, na których, wbrew usilnym staraniom, nie mogłam się skoncentrować. Ruszyłam w stronę przedszkola brata, skąd miałam go odebrać. Przedtem jeszcze, po drodze, musiałam wstąpić do sklepu. Miałam nauczanie indywidualne, więc zaledwie dwanaście godzin w tygodniu. Jako, że lubię gotować, często obiady były na mojej głowie. Tak jak dziś. Bardzo mnie to cieszyło, przynajmniej będę się miała czym zająć. Jednak nadal nie wiedziałam, czy chcę iść na spotkanie z Arturem…
                Gotując sporo rozmyślałam. Miałam spokój, ponieważ brat zajął się zabawą. Postanowiłam, że lepiej nie pójdę. Nie miałam zaufania do facetów, zwłaszcza do tego…
- Kordi? Co dziś gotujesz? – Z zamyślenia wyrwał mnie powrót siostry.
- Zapiekankę makaronową z serem i brokułami – poinformowałam ją.
- Ej? Wszystko w porządku? Jakaś nie obecna jesteś… - zauważyła.
- Tak, w porządku. – mruknęłam tylko. Wzruszyła ramionami i poszła do naszego wspólnego pokoju.
- KORDELIA! – wydarła się po chwili.
- Co jest?! – odkrzyknęłam. Nie odpowiedziała mi, wparowała do kuchni niczym rozjuszony byk, trzymając w ręce bilecik od moich kwiatów.
-  „Tyle róż czerwonych, ile myśli Tobie poświęconych”, „Urocza Złośnico, czy sprawisz mi tą przyjemność i spotkasz się dziś ze mną, o godzinie 17.30 pod Kopernikiem? Pełen nadziei, Artur”. – odczytała treść znaną mi na pamięć. – Jest po szesnastej, czemu się jeszcze nie szykujesz?!
- Bo nie idę. – odpowiedziałam, jednocześnie usiłując jej odebrać karteczkę.
- Chyba żartujesz! Takie piękne kwiaty, uroczy bilecik, a ty mi mówisz, że nie idziesz? O nie, idziesz! Już, ściągaj ten kuchenny fartuch i leć się przygotowywać! – krzyczała na mnie jak nigdy dotąd, aż mnie zamurowało.
- Filip, choć tu. – zawołała brata.
- Co?
- Widziałeś kwiaty na biurku Kordi? Wiesz, że nie chce iść na spotkanie z chłopakiem, od którego je dostała?
- Nie chce? Oszalała? – debatowali, a ja tylko patrzałam z twarzy jednego Niziołka, na twarz drugiego, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Chyba tak.
- O nie, idziesz! – Filip tupnął nogą z uporem pięciolatka, okrążył mnie i zaczął pchać w stronę drzwi.
- Filip, przestań. – poleciłam. Oczywiście nie posłuchał.
- Przestańcie! Pójdę, dobra?!
- Tak! – krzyknęli wspólnie.
- Zuza, przypilnuj zapiekanki, jak minutnik zadzwoni, wyłącz piekarnik i otwórz drzwiczki. Filip, wracaj do zabawy. A ja się idę szykować. – podyktowałam, po czym mruknęłam jeszcze – tego jeszcze nie było, żebym słuchała poleceń młodszego rodzeństwa!

4 komentarze:

  1. Z niecierpliwością czekam na kolejne części! Mam nadzieję, że już niedługo się pojawią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że opowiadanie zainteresowało :)
      Postaram się niebawem coś dodać.

      Usuń
  2. Proszę wstaw kolejną część! Świetne opowiadanie, szkoda, że robisz takie krótkie części

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie? Wydawało mi się, że są całkiem długie, jak na notki blogowe... ;)

      Usuń